Na pierwszą sesję TFP z obcą osobą umówiłam się dopiero w marcu tego roku, po 11 K zdjęć zrobionych na moim Nikonie i niezliczonych tysiącach kadrów uchwyconych innymi aparatami. Nie wiedziałam, jak to ma wyglądać i czego się spodziewać. Szczerze mówiąc, bałam się. Bałam się czy sobie poradzę, co zrobię, jeśli aparat odmówi mi posłuszeństwa i jeśli zabraknie mi pomysłów na zdjęcia. Pogoda akurat tego poranka zbuntowałą się i było szaro, ponuro i zimno, co jednak nie przeszkodziło w zdjęciach. Ta umówiona godzina okazała się minąć, jak mrugnięcie okiem. Było na prawdę bardzo miło i na kolejne sesje szłam już mniej przerażona ;). Ciekawi efektów mojej pierwszej sesji?
Podczs tych pierwszych sesji nauczyłam się wielu rzeczy, które wcześniej zbagatelizowałam. Ale o tym innym razem.
A jak Wasze wrażenia po pierwszych sesjach z obcymi osobami?