środa, 22 marca 2017

10 rzeczy, które chcę przeżyć tej wiosny

10 rzeczy, które chcę przeżyć tej wiosny

Witajcie,
Wiosna przyszła! Choż za oknem wciąż szaroburo, to moje serce ogarnęła niesamowita radość, że to już. Już za moment będę robić zdjęcia pączkom pojawiającym sie na gałęziach, będę zbierać stokrotki na łące i spacerować po lesie, podziwiając świergot różnobarwnych ptaków. Ach, jak wspaniale! Nadchodzi najpiękniejszy czas w roku. Czas, w którym wszystko jest możliwe! Czuję, jak uśpiona energia budzi się z zimowego snu i rozpiera mnie ze zdwojoną siłą. Tej wiosny chcę żyć! Dlatego też przygotowałam listę 10 przeżyć, których chcę doświadczyć. Niektórych po raz kolejny, inne to moje "pierwsze razy".

1. Chodzić boso po trawie
Kiedy byłam dzieckiem, mama zawsze powtarzała, żeby chodzić boso po trawie. Nie wiedziałam po co mam to robić, skoro w trawie są robale i pewnie mnie pogryzą :), więc tego nie robiłam. Dziś, po latach wiem, że mama miała rację. Sam Hipokrates mówił, że "najlepsze obuwie - to brak obuwia". Bose stopy pozwalają się nam uziemić i czerpać energię z natury. Jeśli dołożyć do tego naturalny masaż stóp, to nie mam kontrargumentów. A robale? Są mniejsze ode mnie.

2. Przytulać drzewa
Robiłam to często, gdy mieszkałam na wsi. Podobno przytulanie drzew, podobnie jak chodzenie boso, pozwala się wyciszyć, pozbyć stresów i zaczerpnąć energii. W mieście bardzo mi tego brakuje. Czasem przytulę jakieś drzewo w parku, gdy nie ma nikogo w pobliżu, ale zawsze trwa to tylko chwilę. Przytulanie drzew ładuje baterie. Jest nawet wykorzystywane do rewalidacji dzieci upośledzonych umysłowo i ma swoją nazwę: sylwoterapia. Zamierzam robić to jak najczęściej, nie przejmując się ludźmi wokoło. W końcu w mieście jest sie anonimowym.

3. Całować się w deszczu
Może pomyślicie, że naoglądałam się romansideł i teraz mam hollywoodzkie marzenia. Cóż - mam :). Oczywiście do tego będzie mi potrzebny mąż, ale myślę, że nie będzie miał nic przeciwko.

4. Skakać po kałużach
Niekoniecznie boso, ale chcę bawić się jak dziecko. Chcę być cała mokra i rozchlapywać kałuże na wszystkie strony. W moich kropeczkowych kaloszach żadna kałuża mi nie straszna.

5. Zasadzić drzewo
Coraz mniej mamy na świecie drzew. Szacuje się, że około 10 milionów drzew znika z powierzchni ziemi każdego roku. To straszne, bo przecież drzewa nie tylko dostarczaja nam tlen, ale też są schronieniem dla wielu żyjątek. I są piękne! Te smukłe i wysokie, i te małe i garbate. Gdy leżymy na kocu są dla nas osłoną przed słońcem, gdy wpatrujemy się w liście - uspokajają nasze myśli, a kiedy zawieje wiatr - stworzą dla nas niepowtarzalną melodię. Dlatego myślę, że warto zasadzić choćby jedno. Mieszkam w mieście, więc jeszcze nie wiem jak to zrobię, może poszukam jakiejś akcji, ale zrobię to!


6. Zasadzić rośliny na balkonie
I nie tylko kwiaty, choć te przede wszystkim. W tym roku zamierzam mieć zielony, jadalny balkon. Rzodkiweka, kiełki, bazylia, mięta, oregano, truskawki, poziomki... W tamtym roku miałam tylko kwiaty, tak mi się to spodobało, że zamarzyło mi się mieć też inne rośliny. Uwielbiam sadzić, przesadzać, grzebać w ziemi (jakkolwiek to brzmi). To mnie uspokaja i wycisza na długi czas, a i wygląd balkonu się poprawia. Połączę przyjemne z pożytecznym.

7. Spacerować po Gorcach
To moje strony, moje góry. Z Gorcami związane jest wiele wspomnień. Chcę przeżyć to jeszcze raz. Chcę iść i poznawać miejsca gdzie śpiewałyśmy z siostrą i kuzynami piosenki Arki Noego, gdzie jedliśmy najlepszy placek Babci po ciężkiej pracy w polu, gdzie pierwszy raz zachwyciłam się górami. Tylko góry, cisza i ja.

8. Lecieć samolotem
Samolotem leciałam tylko raz w życiu. Marzy mi się zrobić to znowu. Sprawdzić czy się boję, jak zareaguję drugi raz na taką przygodę. Do tego atmosfera lotniska! Bardzo ją lubię. Lubię stan oczekiwania, trochę zniecierpliwienia i niewiadomej.

9. Uspokoić umysł
Wydaje nam się normalne, że wciąż o czymś myślimy. O rzeczach, które już zrobiliśmy, o tych, które przed nami, o przeszkodach do pokonania. Wszędzie ostatnio czytam o "tu i teraz" i zapragnęłam poczuć tę wewnętrzną ciszę. Kilka razy w życiu już tego doświadczyłam i jest to uczucie, którego się nie zapomina. Trudno jednak do niego powrócić, kiedy wokół tyle się dzieje. Wiosną chcę zatrzymać ten bieg i pęd i wyłączyć myśli. Choć na chwilę.

10. Zakochać się
Niekoniecznie w drugiej osobie, bo mam w życiu wielu bliskich, których kocham. Zamierzam zakochać się w sobie, swoim charakterze, swojej twarzy, swoim głosie. By zaakceptować to, na co nie mam wpływu i zmienić to, co mogę. Mam wrażenie, że miłość do samej siebie jest tym, czego mi teraz potrzeba.


Prawie wszystkie z tych rzeczy (oprócz lotu samolotem, ale kto wie;)) możemy przeżyć za darmo. Ostatnio mam potrzebę bycia blisko natury, dlatego tak wiele z tych punktów jest z nią związanych.

A czy Wy macie jakieś swoje wiosenne listy? Jak zamierzacie przeżyć tę wspaniałą porę roku? Może skorzystacie z moich propozycji? 

wtorek, 21 marca 2017

Pierwszy dzień wiosny, czyli historia pewnych słów

Pierwszy dzień wiosny, czyli historia pewnych słów

Szalony budzik każe mi zerwać się z łóżka. W mieszkaniu unosi się zapach mojej ulubionej jajecznicy. Schowane wczoraj w kokonie koloru kawy z mlekiem żonkile, przez noc zdążyły wystawić swe główki i śmieją się do mnie z parapetu. Cudowny poranek, pachnący wiosną!

To nic, że za oknem szaro i deszczowo. Ważne, że moje myśli otacza aura spokoju, relaksu i radości. Jest pięknie!

Pamiętam, jakby wydarzyło się to wczoraj. Aura zupełnie nie przypominała tej dzisiejszej. Mroźny, słoneczny poranek, a ja wśród tłumu uczniów, jadących do szkoły rozklekotanym autobusem. Ulubione miejsce przy szybie zapewniało mi swego rodzaju intymność. Byłam w tłumie, ale sama. Moje kolana wpijały się w plecy kogoś siedzącego z przodu, ale niewiele mnie to obchodziło. Kiladziesiąt minut później wciąż siedziałam w tym samym autobusie, zostawiając cel mojej codziennej podróży za sobą. Uczucie ekscytacji mieszało się ze strachem i obawą przed słusznością tego, co robię. Tylko jedna rzecz dodawała mi odwagi. Małe zawiniątko, spoczywające w tylnej kieszeni spodni. Ta niewinna z pozoru karteczka, w tym momencie dodawała mi odwagi. Za oknem przesuwały się kolejne krajobrazy, które widziałam jak za mgłą. Strumień myśli szumiał w mojej głowie.

Wsiadając do pociągu, miałam przed oczami wypaloną słońcem łąkę i ten wyjątkowy wschód słońca. Niebo pokryte było jeszcze gwiazdami, a nad horyzontem pojawiały się pierwsze złociste promienie. W powietrzu unosił się zapach mokrej trawy. Ciepły. Trochę duszący. I Twoja dłoń w mojej dłoni. Krótkie spojrzenie, niewiele słów.


Regał na książki zajmował całą ścianę w moim rodzinnym domu. Stały na nim książki w miękkiej i twardej oprawie, kolorowe od podkreśleń i całkiem puste, mniej i bardziej zniszczone. Sięgnęłam po jedną z nich i wtedy wypadła ona. Karteczka. Zwykła, niepozorna. Biała w niebieskie linie. Wyrwana z zeszytu byle jak, w pośpiechu. Dotknęłam jej.

W lewej ręce trzymam książkę, w prawej bukiet stokrotek, zebrany gdzieś po drodze. Kelner z przykrością stwierdza, że stoły na zewnątrz rozstawiane są dopiero w czerwcu. Przynosi wazonik.

O dwunastej w Paryżu* nic się nie dzieje. Nie przychodzisz. A ja do ciebie nie dzwonię. Nie piszę. Nie wiesz, że wystarczyły dwa słowa, by w moim życiu wszystko się zmieniło.


Osiem lat później wieszam na ścianie ramkę z niezwykłą karteczką.
 "Kochaj żyć!"

niedziela, 5 marca 2017

Minął luty, ściągam buty...

Minął luty, ściągam buty...

... by w promieniach porannego słońca chodzić po przebijającej się przez resztki topniejącego śniegu zielonej trawie. By swoją złotą aureolą otulały mnie wiosenne promienie słońca. By świergot budzącego się do życia lasu zachęcał do wizyty w nim.

To zamierzam robić w marcu. A oprócz tego zamierzam łapać nadarzające się okazje, stworzyć swój balkonowy ogród i skupić się na teraźniejszości.


Marzec to wyjątkowy czas. Przychodzi wiosna, zazieleniają się drzewa, w powietrzu unosi się zapach kwiatów. Czekałam cierpliwie, by znów zanurzyć się w tych wiosennych chwilach. Teraz nadarza się okazja ;). Mój optymizm, który zimą schował się gdzieś głęboko, otulony w koce i ogrzewający się herbatą z miodem, budzi się wraz z nadchodzącą wiosną. Teraz już mogę się dzielić z innymi prawdziwym uśmiechem i radością płynącą prosto z serca. Tak długo na to czekałam. Na mojej liście celów na marzec jest tylko jeden punkt: czuć się szczęśliwą.

Czy Wy zaplanowaliście już marzec? Też czekacie na wiosnę?




piątek, 10 lutego 2017

Wiosenna sesja zdjęciowa 2016

Wiosenna sesja zdjęciowa 2016
Za oknem wciąż szaroburo, śnieg zalega na ulicach, a uszy marzną podczas powrotu do domu, ale w moim sercu dzisiaj obudziła się wiosna. Obudziły się śpiewajace ptaki o poranku, słońce ogrzewające zmęczoną zimą twarz, radość z nadchodzących nowości. Dlatego postanowiłam przypomnieć sobie pewien wiosenny, pogodny poranek, spędzony w zielonym parku w towarzystwie Sylwii, która pozowała do zdjęć. Cóż to był za poranek! Promienie słoneczne przebijały się przez korony zazieleniających się drzew, ptaki dawały koncert, niczym muzycy w operze, a w powietrzu unosiła się radość i malowała uśmiech na twarzach spacerowiczów. Zresztą, spójrzcie.








czwartek, 26 stycznia 2017

Jak robię zdjęcia zimą

Jak robię zdjęcia zimą

Zima w pełni (przynajmniej na Podhalu:)). To trudna pora roku ze względu na panujące przez większą część dnia ciemności. Mimo to kocham zimę. Uwielbiam, gdy wychodząc przed dom mroźny wiatr strąca mi czapkę z głowy, kiedy przy każdym kroku pod stopami trzeszczy śnieg, gdy wracam do domu z czerwonymi od zimna nosem i policzkami i mogę schować się pod kocem z gorącą herbatą i książką. Zimą staram się też łapać za aparat, żeby nie uciekło mi nic z tego fajnego czasu :). Na czym skupiam się, gdy robię zdjęcia o tej porze roku?

1. Pamiętam o naładowaniu akumlatora
To pierwsza rzecz, o której myślę, jeśli w planach mam zimową sesję fotograficzną. Żywotność baterii na mrozie bardzo szybko spada, dlatego konieczne jest wcześniejsze naładowanie akumlatora. Dobrze jest też ze sobą zabrać dodatkowy akumlator, by nic nas nie zaskoczyło w trakcie zdjęć. Niestety u mnie takiego brak, ale zazwyczaj wracam do domu zanim akumlator zdąży się rozładować.

2. Ustawiam właściwe parametry zdjęcia
Najprostszą metodą jest zrobienie próbnego zdjęcia i metodą prób i błędów ustawienie tych najbliższych naszym oczekiwaniom. Tak najczęściej robię. O ile nie robi się zdjęć w trybie automatycznym. Co wcale na początek złe nie jest. Doświadczeni fotografowie zwracają uwagę na odpowiednią ekspozycję oraz balans bieli. Oczywiście można to skorygować w późniejszej obróbce, gdy zapisuje się zdjęcia w trybie RAW, jednak dobrze już o tym pomyśleć na etapie robienia zdjęcia.


3. Wyczekuję słonecznej pogody
Oczywiście nie jest to konieczne, bo fantastyczne fotografie powstają również w szarobure dni. Na początku jednak dobrze jest robić zdjęcia w złotą godzinę, bo wystarczy tylko odrobina wysiłku, a zdjęcia wychodzą magicznie.

4. Szukam detali
Zawsze i wszędzie. To one cząsto tworzą klimat. Niełatwo dostrzec je ludziom, którzy wiecznie gdzieś się spieszą, dlatego pokaż im to! Pokaż im sopel lodu, w którym odbijają się promienie słońca, wiewiórkę na ośnieżonej gałęzi, zajadającą orzeszka czy ślady na śniegu, prowadzące za horyzont. Zima ma swój urok, pomóżmy innym to dostrzec.

5. Robię portrety
Tylko zimą można zrobić zdjęcie w futrzanej czapce i rękawiczkach, tylko zimą białe płatki na włosach wyglądają dobrze, tylko zimą można na sesji ulepić bałwana, zrobić w śniegu anioła, rzucać się kulkami. Dobra zabawa i świetne zdjęcia idą w parze! Nie bójmy się zimowych zdjeć!


6. Nie wychodzę z domu
Kiedy pogoda nie dopisuje, a wewnętrzny leń każe mi nie wychylać nosa za drzwi domu, urządzam sobie sesje w domu. Fotografuję codzienność. Stojące na stole kubki, robione właśnie kartki czy męża, który w ukryciu zajada się czipsami. Te zdjęcia zdobią mój album i zawsze wspominam je z uśmiechem.




Zdarza sie Wam wyciągać aparat zimą? Co najczęściej znajduje się przed Waszym obiektywem? 



piątek, 13 stycznia 2017

Pierwszy grudniownik - wrażenia

Pierwszy grudniownik - wrażenia


Grudzień minął wyjątkowo szybko. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że mamy już styczeń A właściwie prawie jego połowę! Pod koniec listopada natknęłam się w internecie na dziewczyny, które tworzyły grudniownik i zapragnęłam stworzyć swój własny album ze zdjęciami i notatkami, który pozwoli nacieszyć się czasem oczekiwania na święta. Zaczęłam przeglądać strony i zaczęłam przygotowania (i zakupy!), o których pisałam w tekście o przygotowaniach do mojego pierwszego grudniownika.
Grudzień przyniósł mi nieoczekiwanie wiele atrakcji. Nie nadążałam z zapisywaniem i robieniem zdjęć, ale na szczęście miałam przygotowaną bazę, czyli mój mini-album, w którym umieściłam ponumerowane już strony, moje piękne karty i miejsca na zapiski. Zdecydowałam się na mały album, co okazało się jednocześnie dobrym i złym pomysłem. Dobrym, bo wygląda uroczo i nie musiałam poświęcać na uzupełnianie go długich godzin. Złym, gdyż trudno było mi się zmieścić w tak małym formacie. 


Do prowadzenia albumu chciałam podejść profesjonalnie :), więc zapisałam się na (a właściwie wygrałam!) kurs u Kasi. Niestety do dzisiaj nie odczytałam wszystkich maili, więc nie mogę powiedzieć jak było. 
Moje wrażenia są pozytywne, bo w tym całym grudniowym szale udało mi się zatrzymać i przeżyć parę chwil wypełnionych świąteczną atmosferą. Pewnie bez albumu zrobiłabym sobie podobne przerwy, ale nie miałabym ich uwiecznionych na zdjęciach. Dzisiaj, kiedy przeglądam album, wypełnia mnie uczucie miłości i wdzięczności. Myślę, że kiedy będę go przeglądać za kilka lat, wzbudzi we mnie równie pozytywne emocje. 





Nie jestem pewna czy za rok będę robić grudniownik. A jeśli już, to w większym formacie, żeby wspomnienia były bardziej wyraźne ;)

A Wy co myślicie o prowadzeniu takiego specjalnego albumu grudniowego?

Follow my blog with Bloglovin

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Witaj Nowy Roku

Witaj Nowy Roku

Czas mija zbyt szybko. Kolejny rok zatrzasnął za sobą drzwi, a nowy właśnie nieśmiało przechodzi przez próg. Rozgląda się, próbując ukryć coś za plecami. Ciekawe co nam przynosi.

2016 powodów do uśmiechu

To był wspaniały rok. Spełniły się moje wielkie marzenia. Byłam w swojej pierwszej zagranicznej podróży, leciałam samolotem, jechałam pociągiem, piłam gorącą herbatę, patrząc w gwiazdy. Mam wokół siebie cudownych, kochających ludzi. Nie jest ich wielu, ale zostali ci, na których widok serce bije mi mocniej. Odnalazłam swój sposób na planowanie, odważyłam się wyjść do obcych z aparatem, rzuciłam pracę, która była kolcem wbitym w moją duszę. Przeżyłam tysiące wspaniałych małych chwil, które zapisałam i dzięki temu pamiętam o nich. Jestem tak bardzo wdzięczna za tamten rok, że nie sposób wyrazić tego słowami. Wystarczy, że myśląc o wszystkich tych rzeczach na moich ustach czai się uśmiech, a serce rośnie niczym gąbka nasiąknięta miłością.


2017 cudów, które mnie spotka

Wierzę, że to będzie równie wspaniały czas. Czas miłości, bliskości, radości, które będę dzielić z najbliższymi. Czas odpuszczania i godzenia się. Czas dobrych zmian. Nie mam planów. Zamierzam łapać cuda, które są na wyciągnięcie ręki.



A jak u Was z noworocznymi planami? Planujecie czy wolicie, tak jak ja, brać od życia to, co przyniesie?
Copyright © 2014 PoMajemu , Blogger